08
kwi

Udostępnij na:



„Nie rób drugiemu, co Tobie niemiłe” – czyli o potrąceniach w sporach frankowych

  1. Wprowadzenie

Jeszcze kilka lat temu wygrana sprawa przeciwko bankowi o kredyt waloryzowany walutą CHF sprowadzała się do eliminacji spread’u. Później w orzecznictwie dominowało odfrankowienie, zaś obecnie (przyjmuje się niekiedy, że od Wyroku TSUE ws. Dziubak) większość sądów powszechnych orzeka nieważność umów kredytów. „Nowe” rozstrzygnięcia przynoszą również nowe instrumenty, a wśród nich popularne ostatnio prawo zatrzymania oraz zarzut potrącenia. Banki po raz kolejny biorą na warsztat instytucje prawa cywilnego, odpowiednio je „podrasowują” i wykorzystują jako „najbardziej odpowiednie” w sporach z kredytobiorcami. W niniejszym wpisie zajmę się jedynie zarzutem potrącenia postrzeganym – uprzedzając wątpliwości: błędnie – jako rozwiązanie sprawiedliwe, a czasem nawet korzystne dla kredytobiorców.

W dalszej części nieco dokładniej omawiam specyfikę zarzutu potrącenia. W uproszczeniu jednak potrącenie można sprowadzić do wzajemnej częściowej niwelacji dwóch przeciwstawnych wierzytelności o tożsamym charakterze. Częściowa niwelacja polega na tym, że umorzenie owych wierzytelności następuje do wartości wierzytelności mniejszej (dla przykładu: po potrąceniu wierzytelności na 100.000 PLN z wierzytelnością na 50.000 PLN z tej pierwszej pozostanie jeszcze 50.000 PLN, zaś druga przestanie istnieć). Przeciwstawność oznacza, że dany podmiot jest w relacji do drugiego jednocześnie dłużnikiem jak i wierzycielem. Tożsamy charakter sprowadza się do tego, że obie wierzytelności muszą nadawać się do potrącenia (nie można dla przykładu potrącić wierzytelności pieniężnej z wierzytelnością o powstrzymanie się od korzystania z danego urządzenia).

 

  1. Czy można zjeść ciastko i mieć ciastko?

Przytoczona wyżej, uproszczona definicja potrącenia, zdaje się doskonale pasować do realiów nieważnych umów kredytów frankowych. Co więcej, informacja o tym, że to banki decydują się na potrącenia brzmi jak gdyby wywiesiły one białą flagę i powiedziały kredytobiorcom „dobrze, wygraliście”. Rzeczywistość nie jest jednak tak klarowna, a zamiar banków leżący u podstaw potrąceń czysty. Na szczęście dla kredytobiorców, oświadczenia o potrąceniu kierowane przez banki nie wytrzymują krytyki opartej o wykładnię przepisów prawa, a nadto stanowią jego jawne nadużycie (w szczególności w świetle art. 4[1] w zw. z art. 2031 k.p.c.).

W pierwszej kolejności wyjaśnijmy, dlaczego banki w ogóle podejmują się obrony zarzutem potrącenia. Jest tak dlatego, że potrącenia, jako ostatni bastion defensywy (tj. gdy sąd stwierdzi nieważność umowy) po pierwsze powoduje, że roszczenie kredytobiorcy, przynajmniej w części, jest oddalane (lub musi on cofnąć w tym zakresie powództwo). Po drugie, na rzecz banku zasądzane są koszty w części proporcjonalnej względem części, w jakiej roszczenie kredytobiorcy zostało oddalone (choć w tym zakresie może powstać dyskusja na gruncie art. 102 k.p.c.). Alternatywnie, kredytobiorca zmuszony jest cofnąć pozew, a rozstrzygnięcie o kosztach pozostawione jest kognicji sądu i zawsze może być skarżone. Po trzecie, bank nie musi już wytaczać odrębnego powództwa o zwrot nienależnego świadczenia (tj. na podstawie art. 410 w zw. z art. 405 k.c.).

Tym samym, takie potrącenie prowadzi w zasadzie do sprowadzenia orzeczenia kończącego do rozstrzygnięcia analogicznego jak w przypadku tzw. teorii salda. Warto przy tym podkreślić, że teoria ta została silnie skrytykowana przez Sąd Najwyższy (por. Uchwała Sądu Najwyższego – Izba Cywilna z dnia 16 lutego 2021 r. III CZP 11/20 oraz Uchwała SN z 7 maja 2021 r., III CZP 6/21).

Bank zatem (co uzasadnione) jako broniący się w postepowaniu podnosi wszelkie argumenty zmierzające do zniwelowania roszczenia kredytobiorcy. Problem rodzi się jednak w sytuacji, w której część argumentów opiera się na stwierdzeniu, że umowa kredytu jest ważna, nie zawiera postanowień abuzywnych bądź – nawet jeśli je zawiera – powinna się ostać w zmienionym kształcie. Natomiast druga część (dokładniej: zarzut potrącenia) opiera się na stwierdzeniu, że umowa jest nieważna. Wierzytelność banku o zwrot wypłaconego kapitału jest bowiem niczym innym, jak przyznaniem, że umowa kredytu jest nieważna, ergo świadczenie banku w postaci wypłaty kwoty kredytu było nienależne, ergo podlega zwrotowi i, jeśli postawione zostanie w stan wymagalności, nadaje się do potrącenia.

W twierdzeniach banków dochodzi zatem do czegoś łudząco przypominającego kota Schroedingera: umowa kredytu jest jednocześnie ważna i nieważna. Taka konstrukcja prawna nie może się jednak obronić w świetle norm Kodeksu cywilnego. Wynika to jednak nie tylko z zasad logicznego myślenia, co również z dorobku doktryny w zakresie potrącenia w ujęciu materialnoprawnym i procesowym.

 

  1. Potrącenie w ujęciu materialnoprawnym oraz procesowym

W polskiej nauce prawa istnieje konsensus co do tego, że oświadczenie o potrąceniu może mieć dwojaki charakter: materialnoprawny oraz procesowy. Istnieje kilka teorii omawiających wzajemne zależności pomiędzy powyższymi „rodzajami” potrącenia. Zgodnie z najpowszechniejszą z nich (do której osobiście się przychylam) – tzw. monistyczną, materialnoprawną teorią potrącenia – podniesiony w procesie zarzut potrącenia stanowi w istocie zgłoszenie faktu złożenia skutecznego oświadczenia o potrąceniu materialnoprawnym, a zatem w rezultacie obronę poprzez wykazanie, że dochodzone świadczenie zostało już spełnione.

Materialnoprawne oświadczenie o potrąceniu stanowi z kolei jednostronną czynność prawną o charakterze kształtującym, formułowaną (zgodnie z art. 56 k.c.) przez oświadczenie woli, normy prawa (w tym przypadku art. 498 i n. k.c.) oraz, niekiedy, zwyczaj.  Nie jest celowym omawianie tu wszystkich przesłanek potrącenia. Warto jednak poświęcić chwilę aspektowi wymagalności wierzytelności potrącającego. W przypadku wierzytelności bezterminowych regulowanych w art. 455 k.c. (a taką jest bez wątpienia zwrot nienależnego świadczenia) przed złożeniem oświadczenia o potrąceniu należy daną wierzytelność postawić w stan wymagalności, czyli w praktyce wezwać dłużnika do zapłaty. Powstaje zatem pytanie, czy skuteczne jest wezwanie ze strony banku, który jednocześnie twierdzi, że umowa jest ważna. Skoro bank twierdzi, że umowa jest ważna, to nie może z uwagi na treść art. 69 Ustawy – Prawo bankowe dochodzić zwrotu wypłaconej kwoty kredytu. Przyznanie, że umowa jest nieważna powoduje zaś, że spór sądowy staje się bezprzedmiotowy, bowiem strony są zgodne co do zasadności roszczenia kredytobiorcy.

Powyższy problem uzupełniony jest potwierdzonym w orzecznictwie zakazem składania oświadczenia o potrąceniu pod warunkiem (por. np. wyr. SA w Katowicach z 4.12.2018 r., V AGa 631/18, Legalis). Takie jednostronne oświadczenie woli złożone pod warunkiem, że umowa jest nieważna, wprowadza zbyt dużą niepewność prawną, bowiem żadna ze stron nie jest w stanie określić, czy skutek potrącenia nastąpił czy nie. Ponownie wracamy do problemu, że coś nie może być i nie być jednocześnie.

Tytułem podsumowania można wskazać, że bank decydując się na wezwanie do zwrotu wypłaconej kwoty kredytu, a następnie składając oświadczenie o potrąceniu (materialnoprawne) z jednej strony otwiera sobie drogę do sformułowania skutecznego zarzutu w procesie, a z drugiej dokonuje niewłaściwego uznania roszczenia o zwrot uiszczonych na jego rzecz rat kapitałowo-odsetkowych z tytułu nieważnej umowy kredytu.

Przejdźmy teraz do omówienia procesowego zarzutu potrącenia. Zarzut ten ma charakter merytoryczny (tj. wykazujący niezasadność roszczenia) i – abstrahując od prekluzji z art. 2031 k.p.c. – może zostać powołany po lub jednocześnie ze złożeniem materialnoprawnego oświadczenia o potrąceniu (odmiennie: T. Szanciło [w:] Kodeks postępowania cywilnego. Tom I. Komentarz art. 1–50539, pod red. T. Szanciło, Warszawa 2019, s. 777). W tym sensie zarzut potrącenia polega na przytoczeniu faktów (i wykazaniu ich) świadczących o nieistnieniu podstawy roszczenia powoda w procesie.

Trafnie zagadnienie to podsumował Sąd Najwyższy w wyroku z 9 listopada 2011 r. II CSK 70/11 wskazując następująco: Taki zarzut materialny jest oparty na własnym prawie pozwanego, tj. nie narusza roszczenia powoda, lecz przeciwstawia mu roszczenie pozwanego zwalniające go od obowiązku uczynienia zadość temu roszczeniu. Podnosząc ten zarzut pozwany ponosi ciężar udowodnienia zasadności objętego nim roszczenia. Znajduje się więc w tym zakresie w sytuacji podobnej jak powód, tj. musi udowodnić podstawę faktyczną swego zarzutu, tak jak powód udowadnia podstawę faktyczną powództwa.

Trzeba w tym miejscu wyraźnie zaznaczyć różnicę pomiędzy wierzytelnością (oraz jej uznaniem) a roszczeniem (i jego uznaniem). Cytowane orzeczenie SN wprost wskazuje, iż możliwe jest podniesienie ewentualnego zarzutu potrącenia, tj. takiego, w którym pozwany broni się przed roszczeniem powoda, ale na wypadek nieskuteczności tej obrony wykazuje, że wierzytelność objętą roszczeniem umorzył na skutek potrącenia. Pełnomocnicy kredytobiorców błędnie niekiedy argumentują, że taki zarzut ewentualny jest niezgodny z prawem. To błędne podejście – jest on bowiem powszechnie akceptowany w doktrynie i orzecznictwie (zob. np. A. Olaś, Zarzut potrącenia w procesie cywilnym, Warszawa 2021). Jednakże w przypadku tzw. spraw frankowych, co już zasygnalizowałem wyżej, wykazanie skuteczności materialnoprawnego oświadczenia o potrąceniu wymaga od banku powoływania się na nieważność umowy kredytu, a tym samym – pośrednio – złożenia oświadczenia wiedzy o przysługującej kredytobiorcy wierzytelności (por. wyr. SA w Gdańsku z 6 lipca 2017 r. V ACa 692/16 i cytowane tam orzecznictwo). W tym sensie spory frankowe są nietypowe, bowiem obie przeciwstawne wierzytelności wynikają z tego samego zdarzenia prawnego (nieważność umowy kredytu) i tej samej kondykcji. Dla uproszczenia: wykazywanie istnienia jednej z nich prowadzi automatycznie do wykazywania przeciwstawnej jej wierzytelności.

W praktyce zatem bank w charakterze pozwanego musi się opowiedzieć bądź to za obroną na podstawie twierdzeń o ważności umowy (co naraża go na przedawnienie jego roszczenia – o czym szerzej tutaj) bądź w oparciu o zarzut potrącenia jako zgłoszeniu faktu o skutecznym potrąceniu wierzytelności poza procesem (ewentualnie w jego toku). Teoretycznie na podstawie powyższych wywodów można by przyjąć, że bank do ostatniej chwili postepowania może się wstrzymać z dylatoryjnym zarzutem potrącenia. Stoi temu jednakże wprowadzony na gruncie nowelizacji KPC z 2019 r. art. 2031 k.p.c., na którym skupimy uwagę w kolejnej części.

 

  1. Prekluzja z art. 203k.p.c.

Dotychczasowe rozważania nie obejmowały swoim zakresem normy z art. 2031 k.p.c. Przepis ten został wprowadzony do KPC na mocy tzw. „dużej” nowelizacji postepowania cywilnego z 2019 roku. W § 2 wprowadza on swoistą prekluzję podniesienia przez pozwanego zarzutu potrącenia. Nie wchodząc w szczegóły zaznaczę tylko, że doktryna już na obecnym etapie usystematyzowała stanowisko, że owa prekluzja obejmuje swoim zakresem zarówno zarzut potrącenia sensu stricte jak i sensu largo (zob. D. Chrapoński, „Zarzut potrącenia w procesie cywilnym” MOP 2020, Nr 18, str. 964).

Zgodnie z przywołanym przepisem pozwany może podnieść zarzut potrącenia „nie później niż przy wdaniu się w spór co do istoty sprawy albo w terminie dwóch tygodni od dnia, gdy jego wierzytelność stała się wymagalna”. Odnosząc się do praktyki banków, która sprowadza się do podnoszenia zarzutu potrącenia przed sądem II instancji, trzeba stwierdzić, że zgłoszenie tego zarzutu jest na tym etapie postępowania spóźnione.  Pozostaje zatem zgłoszenie zarzutu w terminie dwóch tygodni od dnia, w którym wierzytelność pozwanego stała się wymagalna. W praktyce sprowadza się to, po pierwsze, do konieczności skorzystania przez pozwanego z tzw. potrącenia sensu stricte, a więc gdy w postępowaniu jednocześnie składa się oświadczenie woli oraz komunikuje to sądowi w postaci zarzutu. Po drugie natomiast, z perspektywy strategii procesowej, sprowadza się to do potrzeby oszacowania dalszego przebiegu postępowania. Z zarzutem tym nie można bowiem zwlekać zbyt późno (z uwagi na zamknięcie rozprawy), zaś jego wcześniejsze zgłoszenie spowoduje (lub powinno spowodować) nagłą argumentację powoda w przedmiocie niewłaściwego uznania roszczenia.

Co również istotne, a co nie jest wprost wysłowione w treści art. 2031 k.p.c. to cel prawodawcy przyświecający wprowadzeniu omawianej regulacji. Ewidentnie zmierzała ona do koncentracji materiału dowodowego i ograniczenia możliwości pozwanego w zakresie przedłużania postępowania. Trzeba bowiem pamiętać, że sąd rozpoznający sprawę musi ocenić, czy zarzut potrącenia może wywrzeć skutek czy nie. Z perspektywy ekonomiki procesu lepiej, aby taka analiza została dokonana przy pierwszej czynności – zwłaszcza, że zarzut ten zazwyczaj zmierza do oddalenia powództwa.

Z kolei odnosząc się krótko do skutków zgłoszenia spóźnionego zarzutu potrącenia, prawodawca w uzasadnieniu do projektu wskazuje, że „zostanie on, zgodnie z ogólnymi regułami, pominięty w rozstrzygnięciu” (zob. Uzasadnienie ZmKPC, s. 174). Rzeczone spóźnienie „wspomaga” także wyłączenie przepisów dotyczących zgłaszania nowych faktów, tj. art. 20512 § 1 i 2 KPC oraz art. 20512 § 1 w zw. z art. 2053 § 2 k.p.c. i tym samym przyjęcie, że obrona oparta na zarzucie potrącenia powinna być obwarowana silniejszym rygorem prekluzyjnym niż zgłaszanie faktów polemizujących z roszczeniem powoda (zob. P. Grzegorczyk, O czasowych granicach zarzutu potrącenia i konsekwencjach ich naruszenia…, PPC 2020, nr 3, s. 405-440).

 

  1. Czy bank nadużywa prawa procesowego?

Strategie procesowe rządzą się swoimi prawami i często wielopoziomowa argumentacja może z zewnątrz wydawać się lokalnie niespójna lub nawet wewnętrznie sprzeczna. Jest to jednak zazwyczaj dostrzegalne dopiero przy bardziej dogłębnej analizie. Natomiast w przypadku strategii obronnej banków (nie wszystkich, ale większości) widać ewidentną sprzeczność w zakresie tego, czy umowę kredytu uważają za ważną czy nie

Co jasne, sama niespójność nie prowadzi jeszcze do nadużycia prawa procesowego. Nadużycie to może jednak wynikać z tendencyjnego używania instytucji prawa procesowego i dopasowywania przesłanek wymaganych do możliwości skorzystania z nich. Takim nadużyciem może być w szczególności korzystanie z zarzutu potrącenia z jednoczesnym czynieniem zarzutów apelacji sprowadzających się do błędnej oceny sądu I instancji w zakresie ważności umowy. Ponownie stanowisko banków sprowadza się do stwierdzenia „umowa jest ważna, jeśli chodzi o roszczenie kredytobiorcy, ale nieważna jeśli chodzi o wymagalność wierzytelności o zwrot wypłaconego kredytu”.

Nadużycia prawa procesowego z art. 41 k.p.c. można się dopatrywać także na głębszym poziomie interpretacji skutków działania banków. W pierwszej kolejności trzeba zaznaczyć, że celem banku w procesie jest doprowadzenie do oddalenia powództwa, a tym samym przyjęcie przez sąd, że umowa kredytu jest ważna i nie zawiera postanowień niedozwolonych. Stanowisko takie banki prezentują zarówno w odpowiedziach na pozew, jak i apelacjach. Równolegle pełnomocnicy banków starają się zabezpieczyć swoich klientów przed negatywnymi skutkami wyroku zasądzającego, formułując różnorakie zarzuty (w tym oparte na nieważności umowy kredytu).

Załóżmy zatem, że sąd II instancji uwzględnia zarzut pozwanego i zmienia zaskarżony wyrok w ten sposób, że oddala powództwo i zasądza koszty na jego rzecz. Takie rozstrzygnięcie łudząco przypomina skorzystanie przez sąd z tzw. teorii salda, która jednoznacznie została potępiona przez Sąd Najwyższy i wiele sądów powszechnych. Dzięki temu bank, korzystając z zarzutu potrącenia (spóźnionego, ewentualnego i nieopartego na wymagalnym roszczeniu) uzyskuje efekt, jak gdyby już na etapie wdania się w spór wytoczył pozew wzajemny (od którego należy wnieść opłaty i w którym należy przyznać nieważność umowy kredytu). Kumulację sprzecznych ze sobą środków obrony banków potwierdza także skorzystanie z prawa zatrzymania (właściwego umowom wzajemnym) w razie “nieuwzględnienia” zarzutu potrącenia, który to przecież zarzut opiera się na jednostronnej czynności kształtującej, a zatem (oczywiście w razie spełnienia przesłanek) niemożliwej do “nieuwzględnienia”.

W mojej ocenie, popartej chociażby szerokim dorobkiem orzeczeń TSUE w sprawach konsumenckich, sądy nie powinny uwzględniać zarzutów potrącenia (i prawa zatrzymania) w sytuacjach, w których instytucje te są wykorzystywane celem uniknięcia przymusu poniesienia kosztów procesowych.

 

  1. Podsumowanie

Na początku wpisu zwróciłem uwagę, że praktyka ewentualnych zarzutów potrącenia stosowana przez banki na pierwszy rzut oka zdaje się być spójna, a nawet sprawiedliwa. Jednakże głębsza analiza zagadnienia pozwala na podkreślenie szeregu niespójności i wewnętrznych sprzeczności w stosowanych przez banki instrumentach.

Krytyka strategii procesowej banków sprowadza się nie wyłącznie do tego, że jednocześnie przyjmują one stanowisko o ważności i nieważności umów kredytów (co jest najbardziej widoczne), ale również do tendencyjnego wykorzystania instrumentów prawa procesowego oraz pewnego „naciągania” przesłanek czynności prawnych.

Celem unaocznienia i podsumowania błędnych założeń stosowania zarzutu potrącenia jako ewentualnego i nieprzeczącego stanowisku banków warto przytoczyć fragment z artykułu W. Jurcewicza: podniesienie zarzutu potrącenia będzie możliwe tylko wówczas, gdy pozwany uznaje roszczenie powoda, ale jednocześnie wskazuje, że zostało ono zaspokojone wskutek potrącenia. Wyłącza to możliwość podniesienia zarzutu potrącenia jako zarzutu ewentualnego, a więc w sytuacji, w której pozwany kwestionuje istnienie roszczenia powoda na innej podstawie, jednakże na wypadek, gdyby sąd uznał roszczenie powoda za udowodnione, pozwany dokonuje potrącenia (Państwo i Prawo, 2/2019).

Przytoczony wyżej, jak i wiele innych poglądów przedstawicieli nauki, pozwalają na „rozbrojenie” wielopłaszczyznowej argumentacji banków w procesach frankowych. Niestety, jak może się zdawać, na orzeczenia odnoszące się szczegółowo do omówionych wyżej kwestii musimy jeszcze trochę poczekać.

 

Udostępnij na: